Pszczół się nie boję. Całe moje dzieciństwo pachniało miodem. Podczas miodobrania byłam głównym pomocnikiem mojego taty. Mama od pszczół trzymała się z daleka.
Po tylu latach znów jestem pomocnikiem (nie awansowałam) tym razem pomagam zięciowi.
To zdjęcie zrobiłam od tyłu, z góry. Stąd takie dziwne ujęcie. Zdrowy rozsądek podpowiedział mi żebym nie podchodziła bezpośrednio od przodu. Pocałunek pszczoły to nic przyjemnego :)
Tu nasza pszczoła, robotnica, na kocimiętce w ogrodzie. Wszystko się zaczyna od oblotu i zbierania nektaru i pyłku.
Wojtek, w specjalnej bluzie. Odważny, bez rękawic! W skrzynce niesie podebrane pszczołom ramki pełne miodu. W taki dzień na podwórku jest bardzo niebezpiecznie. Pszczoły są złe, latają i szukają złodziejaszka.
Tak wygląda ramka. Komórki z miodem są zasklepione woskiem. Najpierw specjalnym widelcem należy je odsklepić.
Ta machina to miodziarka. Jest bardzo stara ale spisuje się znakomicie.
Do miodziarki wkładamy odsklepione ramki i ....WIRUJEMY!
Po ścianach miodarki spływa miodowy deszcz. To bardzo miłe dla ucha a ślinka sama cieknie.
Teraz wystarczy tylko odkręcić kurek i gotowe. Na tę chwilę z niecierpliwością czekają szczególnie dzieci.
To nasza najsłodsza pszczółka! Nie Maja tylko Hania :)
Franek dzielnie pomaga tacie. potrafi przygotować ramki do odwirowania.
SIANOKOSY
Widok na mniejszą łąkę, przed i po koszeniu.
Sianokosy to kłopotliwe wyzwanie. Nie mam odpowiedniego sprzętu, więc jestem zależna od okolicznych rolników. Każdy z nich na pierwszym miejscu stawia swoje zbiory. Ja pomimo, że płacę jak za zboże nie mogę decydować kiedy się u mnie pojawią maszyny. Jest specjalna do koszenie, inna służy do przewracania żeby siano lepiej schło. Jeszcze inna wałuje i beluje. Na początku robiliśmy to wszystko ręcznie. Jednak powierzchnia wszystkich łąk nas pokonała. Teraz gdy spoglądam przez okno, nie pada. Niestety lało całą noc. Prognozy też nie są optymistyczne. Do końca tygodnia zapowiadają deszcze.
Ciekawe, że główni zainteresowani (czytaj:kozy) nie pomagają. Ja przecież siana nie jem :)
Halszko jak u Ciebie pieknie :)) Powtarzam sie jednak ale wyobrazam sobie ile Cie to pracy kosztuje ;( te sianokosy - ale siano jak piszesz potrzebne jest na zime.. ten pachnacy miód..... juz czuje jego smak:) Niech wszyscy Ci zazdroszcza tego piekna i tego co daje natura. sciskam Cie bardzo mocno i zyczę aby trawa nie zgniła...
OdpowiedzUsuńNie umiem pięknie pisać ,ale trzymam ,trzymam mocno nich wam się uda !
OdpowiedzUsuńMiodobranie, to miłe wspomnienie mojego dzieciństwa. Najbardziej lubiłam jeść miód prosto z tafli wosku. Przyjemnie rozpływał się w ustach, a potem wychodziła kulka z wosku :-)
OdpowiedzUsuńSianokosy, tez były fantastyczne. Zabawa w chowanego w kopniakach siana i jazda na wysokim wozie z sianem. Cudnie.
Dziękuję Ci za tego posta. Dzisiaj mam dzien wspomnień.
Pozdrawiam ciepło!
Miodzik och mniam mniam !!! Sianokosów nie zazdroszczę ale życzę dużo słonka!!! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO,jak ten spływajacy miodzik wygląda apetycznie i zachęcająco.Uwielbiam miód.Każdego roku kupuję od mojej koleżanki,której mąz się tym zajmuje.I jest wspaniały.Miód oczywiście.
OdpowiedzUsuńTymi łąkami przywołałas wspomnienie dzieciństwa,kiedy to każdego lata czekała nas ciężka praca przy przewracaniu siana.I cieszylismy się,jeżeli padał deszcz....
Dziękuję za miłe odwiedziny u mnie.
Napisz do mnie na pocztę jaki to ma być kotek przytulanka , bo gdzieś "wyrzuciłam" twój adres.
OdpowiedzUsuńMam ten sam problem z koszeniem;((( Z jednej strony to już nas nie widać, tak wysoka trawa:(((
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Hania
Halinko, miodzik mniam, mniam - bardzo lubię, ale boję się pszczół. U nas w domu sąsiad miał za miedza dużą pasiekę i latem, a szczególnie we żniwa jak wracały do uli całymi rojami, to zawsze ja zostałam pożądlona, dobrze,że są pszczółki, ale ja od nich z daleka.
OdpowiedzUsuńWidzę, że spore połacie masz do wykoszenia. To wszystko cudnie wygląda, tylko jak samemu trzeba robić, to już nie jest fajnie.
Wszyscy Cię mocno ściskamy i pozdrawiamy.
Kolejny raz wspaniały opis. Miód i skoszona trawa pachnie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Roksana :)
Miodek jest pycha, rzeczywiście aż ślinka cieknie po takim opisie :)
OdpowiedzUsuńa ja wreszcie się dowiedziałam jak powstaje miód i bardzo dziękuję na wsi jest dużo pracy ale jest zdecydowanie lepiej niż w mieście jakbym mogła to już bym dawno siedziała na wsi pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też dziękuję za fotorelację z produkcji miodu. Uwielbiam ten przysmak. Od poprzedniego lata unikam wszystkiego co bzyczy. Po ukąszeniu przez jakiegoś owada o mało co nie pożegnałam się z tym światem.:)
OdpowiedzUsuńPięknie tu u Ciebie a miodek miodzio... uwielbiam
OdpowiedzUsuńMasz tego areału, takiej ilości koszenia nie zazdroszczę wiem co mówię:)
Pozdrawiam
Halszko, zachwyciłam się Twoim wpisem.
OdpowiedzUsuńTak tu pięknie. Czuję zapach miodku, którego ponoć w tym roku było dość dużo...
Uwielbiam zapach koszonej trawy...a potem najcudowniejszy z zapachów, suszonego siana.
I chociaż mam znajomego pszczelarza nigdy nie widziałam cyklu odciągania miodu.
Owszem, widziałam tylko wystawione ramki na słonku.
U Ciebie mam fantastyczny serial. Niech się schowa TVP, Polsat, TVN...
Ślę pozdrowionka.
Halszko, kwiaty anturium , to nie moja kolekcja.
OdpowiedzUsuńPodczas majowego wyjazdu do Holandii w Ogrodach Keukenhof oglądałam m.in. takie cuda.
Więcej zdjęć jest na moim drugim blogu "Napotkane perełki" - Sara-Maria
Halszko, dziękuję za odwiedziny.
OdpowiedzUsuńPrzyszłam nacieszyć się zapachem świeżo skoszonej trawy. Cóż to za nieziemski zapach.
Życzę przyjemnej niedzieli.
Serdecznie pozdrawiam
58 yrs old Research Nurse Xerxes O'Hannigan, hailing from Woodstock enjoys watching movies like Iron Eagle IV and Fishing. Took a trip to Kenya Lake System in the Great Rift Valley and drives a Ferrari 250 LM. myslalem o tym
OdpowiedzUsuń