Obserwatorzy

niedziela, 24 czerwca 2012

KOTY ŚPIĄ A MYSZY HARCUJĄ


Przez Dom w lesie przewinęło się wiele kotów. Był okres, że było ich nawet 7. Jedne przychodziły, drugie się wyprowadzały a jeszcze inne odchodziły do kotkowego nieba (jak twierdzi Franek). Z chwilą podpisania aktu notarialnego oprócz posesji stałam się właścicielką 2 kotów. Były niemal identyczne. Różniły się tylko końcówkami ogona. Jeden był "białym ogonkiem", drugi był "czarnym ogonkiem" :)
Te dwa dorosłe kocury nie chciały opuścić domu w lesie razem z poprzednim właścicielem.
Ja w bloku też miałam koty. "Kicia" i jej synek "Tygrysek" zmieniły miejsce zamieszkania bez problemu.
Jesienią w budynku gospodarczym znalazłam małego kociaka "Dalmatyńczyka" na pewno domyślacie się jakie miał umaszczenie :)
To nie koniec kociej ferajny. Ksiądz z pierwszą kolędą u nowych parafian też przyniósł  kota. Twierdząc, że znalazł w lesie :) Kociak  został i otrzymał imię "Erzatc" z niemieckiego zastępnik :) ponieważ był miniaturą "Tygryska". Moi wnukowie niestety tych kotków nie pamiętają.
Dziś mam 4 koty. Wszystkie przygarnięte, każdy mógłby opowiedzieć swoją bardzo ciekawą historię.


Filip i Borus. Imiona wymyślały wnuki i tylko one potrafią je rozróżnić. To kocie bliźniaki. Mój prezent dla wnuków. Wnuki są dwa :) więc kotów też musi być dwa :). Jeden mógłby tej dziecięcej miłości nie przeżyć :)


Ciekawe co w lawendzie piszczy???




Braterska miłość, aż miło popatrzeć.


Filip, Kajtek, Borus.


A wieczorem, ulubione miejsce do wylegiwania w ostatnich promieniach słońca. Za chwilę okno się otworzy i będzie świeżo wydojone mleczko jeszcze z pianką. Koty zegarków nie noszą mimo to dokładnie wiedzą kiedy jest pora dojenia  i czas kociej kolacji.



Pełna kultura, jemy na stole. Tak naprawdę nie mamy wyjścia. Od kiedy pojawił się pies "Suseł" do michy nie można się dopchać.


Pan Kajtek.
Kajtek pochodzi z dużego miasta. Jego poprzednia właścicielka przeprowadziła się do nowego mieszkania przy bardzo ruchliwej drodze. Kajtek uwielbia spacery w nowym domu byłyby one zbyt niebezpieczne.
U mnie nic mu nie grozi. Całymi dniami łajzuje...To kot indywidualista.
Głaskać, tak ale!!! tylko po głowie inaczej ugryzę!!!
Nie reaguje na "ci,ci,ci" Przychodzi na gwizdanie, jak pies :)
To nie przypadek. jego poprzednia właścicielka to komendant policji.
Proponuję kolejną serię filmu: "Komisarz Kajtek"
Kajtek był bardzo rozpieszczony. Najdroższe puszeczki, a przysmak to owoce morza.
Komicznie musiały wyglądać moje perswazje, że u mnie owszem, owoce tak, ale leśne :)





Był Mruczek i Kruczek Oba czarne jak smoła. Znalezione przy śmietniku w mieście. Bardzo chore, zbyt małe by same mogły jeść. Karmiłam je pipetką, po kropelce, kilkanaście razy dziennie. Do tego lekarstwa i maść na chore oczy. W domu był szpital dla zwierząt.
Udało się, kocury pięknie wyrosły i jak to kocury chyba wybrały się na kocie zaloty. Kruczek nie wrócił, wciąż go wypatruję...


Hania to prawdziwa miłośniczka kotów. Są na koszulkach, są w książeczkach i na rysunkach, które tworzy Hania. Tego kotka, pacynkę, zrobiłam na drutach dla Franka. Dziś bawi się nim Hania.

KOLEJNY GOŚĆ DOMU W LESIE


Zaraz wybieram się na rekonesans po kuchni. 


Rozumiem zimą, ale co robi mysz polna w taką pogodę w domu. Gdzie są koty...
Śpią a myszy harcują!!!
Ta zachowuje się jak tresowana. Ma swoje ulubione miejsca . Nie boi się psów, kotów ani domowników. Chyba jest u siebie :)
Potrafi już sama otworzyć chlebak. Robi przy tym dużo hałasu dlatego udało się ją przyłapać na gorącym uczynku.
Nie mamy serca, żeby jej się pozbyć. Mimo wszystko jest bardzo sympatyczna :)


No nie! Znowu ta mysza!!!


Tym razem na gorącym uczynku został przyłapany ktoś inny :)
Hania uwielbia babeczki jogurtowe. Te są z jagodami, które dzielnie sama zbierała!


   Dzień chyli się ku końcowi. Siedzę w fotelu, mam czas na chwilę refleksji. Tak bardzo poruszył mnie wczorajszy apel płynący z Domu Tymianka.
Wszystkich odwiedzających proszę:  

ZAJRZYJCIE DO DOMU TYMIANKA (banerek po prawej)
PODOPIECZNI ORI POTRZEBUJĄ POMOCY!!!

MIARĄ CZŁOWIEKA JEST JEGO STOSUNEK DO ZWIERZĄT!

niedziela, 17 czerwca 2012

Patyczaki i słodziaki








 Miało być o kotach. Plany pokrzyżowały patyczaki. W domu wielkie zdziwienie, w terarium pojawiły się młode. Wyglądają jak małe pajączki. Franek prosił: "musisz pokazać je na blogu, są takie słodkie". Owady to hobby Franka. Ostatnio jego wiedza bardzo się przydała. Na prośbę Anki Wrocławianki zidentyfikował przecudną gąsienicę z Jej ogrodu. Na cześć Franka gąsienica otrzymała imię "Frania" a Franek pęka z dumy :) Na tym nie koniec. Na Franka czeka niespodzianka. Zdjęcie Frani, Jeszcze raz dziękuję Aniu Wrocławianiu :)


Patyczaki upodabniają się do patyków, stąd ich nazwa. Prawda, że potrafią się doskonale zamaskować.
Nie są to wymagający podopieczni. Całe dnie spędzają prawie bez ruchu na gałązkach jeżyn lub malin, które są ich przysmakiem. Franka opieka polega na czyszczeniu terarium i przynoszeniu świeżych liści.



Patyczaczkowe dzieci są bardzo małe i delikatne. Czeka je wiele wylinek zanim staną się tak duże jak postać dorosła.


Hania z zaciekawieniem obserwuje sukcesy hodowlane brata. Dostała zadanie - "Policz, ile nowych patyczaków pojawiło się w terarium?". To nie łatwa sprawa, są przecież takie małe i chowają się pod liśćmi. Jest wynik, 9!

To też patyczaki ale w doniczce :)

NIEPROSZONY GOŚĆ!


W nocy z 13 na 14 czerwca pojawił się nieproszony gość. Nie zdążyłam nacieszyć się nowo wylęgniętymi kaczuszkami 8 szt. Zniknęły bez śladu. Wysiadywała je bieguska "Zosia". Straciłam również 7 młodych kurek, te które wylęgły się 01.05.2012 r.
Podejrzenie padło na kunę leśną. Zdjęcie winowajcy znalazłam w google. Zastanawiam się nad kupnem żywołapki. Ale jak uda mi się ją złapać co z nią począć.  Trudna sprawa :(
Teraz na noc włączam radio i zostawiam światło a małe kurczaki od puchatki i kurki gołoszyjki zamykam w klatce.Trudno jest zabezpieczyć budynek o powierzchni 300 m2.

Pamiętam tekst piosenki z przed lat;
Kochać, nie warto!
Lubić, nie warto!
Pracować, nie warto!
Jedno co warto to upić się warto!!!

Siano zgniło, Polacy przegrali. Kaczek i kurczaków nie ma :(dobrze ,że indyczka Karolina wysiedziała 7 kaczuszek jak urosną  to nasz rudzielec Ori będzie mógł się poczęstować bo nadal ma apetyt na drób.)

Na pociechę upiekłam ciasto z jagodami z naszego lasu. Hania sama zbierała!!! Zasłużyła na największy kawałek!


Wszystkich odwiedzających i nowych gości  zapraszam na kieliszek nalewki z czeremchy i biszkopt z bitą śmietaną oraz jagodami.






"Mhh, Babciu PYCHA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!"


sobota, 9 czerwca 2012

Migawki z ogrodu.


Nie ma nic zdrowszego niż warzywa z własnego ogródka. Choć wymagają pracy, to warto!!!
Lubię wiedzieć co jem :)
Ten mały warzywniaczek jest idealny dla lubiących ciepło roślin. Rosną tu: papryki, kabaczki, fasolka.
A po murze pnie się winogron.

Drugi warzywniak, dużo większy,  przy domu.
Wszystko tu pięknie rośnie pod czujnym okiem ogrodniczki ;)





Od kilku lat cieszę się zbiorami własnych szparagów. Zupa krem, sałatka z jajkiem i kukurydzą. Gotowane, polane bułką tartą prażoną na masełku. Mogą być nawet kiszone. Na wszystkie sposoby, PYCHA!
Nawet  po zbiorach wyglądają  bardzo dekoracyjnie.
Przy nich kalarepka.


Buraczki już można przerywać, dzieci lubią zupę-botwinę. Obok późna marchew, pięknie wzeszła :) Lubię porządek w ogrodzie stąd te równe rzędy.


Jest też parę krzaczków truskawek, dla wnuków. Od rana, jak te szpaki opanowują zagonek truskawek.
Ja rzadko mam okazję się załapać. Cóż, kto pierwszy ten lepszy :)



Stary korzeń, wypłukany przez deszcze, suszony przez wiatry. Te zabiegi natury nadały mu wyjątkowy srebrny odcień. Zasadziłam w nim rojniki. Te skalniakowe rośliny do życia potrzebują bardzo niewiele. Wystarcza im nawet ta odrobina ziemi w zagłębieniu korzenia.



Dzisiaj przed południem biegałam  po ogrodzie z aparatem. (Aż przegonił mnie deszcz)
Muszę ukoić nerwy po nieudanych sianokosach. Po dwóch tygodniach ciągłych deszczów nie mam już nadziei na zebranie suchego siana. Na szczęście w ogrodzie jest wiele miejsc, które cieszą oko.
Ta stara studnia dla bezpieczeństwa została obudowana belkami ze stropu stodoły z kamienia, której dach niestety się zawalił.


Pozostały mury...w środku jest miejsce na ognisko. Na grill się obraziłam. Pomyślałam, że z taką przestrzenią i dostępem do drewna nie ma tu dla niego miejsca. Nie ten klimat :)

DZIKIE ZAKĄTKI


 W zaciszu starej jabłoni rośnie mięta. Jak spadają z niej jabłka na jesień mamy Tymbark, jabłko - mięta :)


Kwitnąca szałwia. Już nie raz jej wysuszone liście uratowały mnie przed bólem zęba.


Hyzop i oregano. A poniżej róża cukrowa. Z jej płatków robię konfiturę do pączków z nadzieniem różanym, a z owoców naleweczkę. Co roku, gdy owoce już dojrzeją zjawia się u mnie miły gość, emerytowany p. Leśniczy, koneser win owocowych. Za możliwość zbierania owoców róży  dostaję od Niego butelkę wyśmienitego wina własnej roboty. Ostatni prezent liczył sobie 18 lat!!! To wino na specjalne okazje, dla wyjątkowych gości.


Ponieważ teren wokół posesji jest bardzo duży, są w nim miejsca nad którymi zapanować nie mogę i
NIE CHCĘ!!!
Żyję z godnie z naturą. Tu mogą rosnąć pokrzywy, dzika marchew i inne znienawidzone przez ogrodników "chwasty". Tak naprawdę to wartościowe rośliny. Zamiast sztucznych nawozów polecam gnojówkę z pokrzyw. Młode listki mój zięć używa do sałatek. Franek dodaje, że to na pokrzywie lęgną się jego ulubione motyle "Pawiki".

Nie mam ulubionego miejsca w ogrodzie. Wszystko zależy od chwili, nastroju i nasłonecznienia :)
To miejsce już znacie. Teraz upiększa je kwitnąca, pnąca hortensja.



Beczka pełna kwiatów ale nie tylko. Rosną tu też bazylia, trzy rodzaje. Zielona, drobnolistna i fioletowa.
Wszędzie pełno bratków, bo to ulubione kwiatki Franka.



Choć przez chwilę nacieszę się idealnym trawnikiem. Przy tak wilgotnej pogodzie za kilka dni nie będzie po nim śladu. Znów będziemy tonąć w trawie. A jeszcze dziś można zagrać choćby w golfa hihi.
Wykoszenie całej posesji zajmuje mi trzy dni. Często kończąc koszenie, zaczynam zabawę od nowa.
W ubiegłym roku zięć kupił kosiarkę samojezdną. Cudnie, pomyślałam. Sama jeździ i kosi.
To kolejny chwyt marketingowy :) Jest łatwiej ale co się człowiek nachodzi to się nachodzi.

Jak zawsze dziękuję za miłe odwiedziny i wszystkie komentarze. Witam nowych gości odwiedzających mój dom w lesie. Zapraszam na wirtualny spacer po ogrodzie :)